Tam, gdzie jest sporo ludzi w jednym miejscu, nietrudno o sprzeczki. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzi dobrostan naszych wymuskanych i ukochanych podopiecznych. A więc – jak rozwiązywać stajenne konflikty? Może pomogą wam w tym moje doświadczenia.
Wejdą ci na głowę
Zdarza się, że ludzie, którzy na co dzień są spokojni i mili, zamieniają się w prawdziwe bestie, kiedy chodzi o ich konie. Dlatego właśnie stajenne konflikty bywają bardzo intensywne i wyniszczające, a radzenie sobie z nimi jest tak trudne.
Nie jestem osobą konfliktową, dlatego zawsze mam problem, kiedy wśród stajennej społeczności zaczynają się jakieś tarcia. Kiedyś je przeżywałam i całe dnie zastanawiałam się, po której stronie się opowiedzieć. Oczywiście, bardzo często było to wykorzystywane i ludzie zwyczajnie wchodzili mi na głowę lub starali się przeciągnąć mnie na swoją stronę. Czasami zdarzało się też, że musiałam odpowiadać za to, co zrobili inni ludzie lub ich konie. Powód był prosty – nie potrafiłam się bronić w takich sytuacjach. Inna sprawa, że jeżeli zarzuty dotyczyły mnie samej, to po prostu je przyjmowałam. Nie potrafiłam podjąć żadnej merytorycznej dyskusji i spuszczałam głowę. Oczywiście, potem przez tydzień nie spałam i przejmowałam się całą sytuacją, analizując ją w głowie na milion sposobów. Nie muszę dodawać, że takie podejście absolutnie nie rozwiązywało moich problemów, a tylko było przyczyną mojej ciągłej frustracji?
Jak rozwiązywać stajenne konflikty?
Na szczęście z czasem powoli nauczyłam się (i wciąż się uczę) dogadywać z ludźmi, nawet w sytuacjach kryzysowych. Dotarło do mnie też, że nie muszę zawsze i wszędzie brać czyjejkolwiek strony w konflikcie – nawet kiedy dotyczy bliskich mi osób. Tak jest o wiele zdrowiej – uwierzcie mi. Oczywiście, w razie konieczności mogę kogoś wesprzeć radą, ale nie daję już się wciągać w obgadywanie i wzajemne nakręcanie. Zakładam, że wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi i jak tacy powinniśmy się zachowywać. Dotyczy to także sytuacji, w których to my jesteśmy stroną konfliktu. Wtedy warto pamiętać, że przede wszystkim należy oczekiwać konkretów. Jeżeli ktoś zarzuca wam, że wasz koń robi to czy tamto, to poprosicie o wyliczenie, ile razy się to wydarzyło i kiedy. Zwykle wtedy okazuje się, że „ciągle” ogranicza się do jednego czy dwóch razów, a tak w ogóle to nasz rozmówca usłyszał o tym od kogoś innego.
Jeżeli konflikt nabiera na sile, ale zależy wam na jego rozwiązaniu, zawsze możecie zadać bardzo proste pytanie „jak ty widziałbyś/ widziałabyś” rozwiązanie tej sytuacji. Dzięki temu po pierwsze mamy okazję poznać zdanie drugiej osoby, a po drugie zdejmujemy z siebie odpowiedzialność za rozwiązanie konfliktu. Kluczem jest, by nie dać się ponieść emocjom. Krzyki czy rzucanie w siebie oskarżeniami nie prowadzą do niczego konstruktywnego.
Oczywiście są też ludzie, którzy kochają konflikty i dzięki nim żyją. Będą co jakiś czas się do ciebie przyczepiać i zadręczać swoimi (prawdziwymi lub wyimaginowanymi) problemami. Z takimi nic nie da się zrobić i najzdrowiej jest ich ignorować. Po jakimś czasie powinni odpuścić i znaleźć sobie inną ofiarę. Na wasze szczęście.
Tekst: Judyta Ozimkowska