Konie kosztują i to bardzo dużo. Tym więcej, jeżeli chcemy się rozwijać lub gdy trafi się nam wyjątkowo chorowity egzemplarz. Ale nawet bez tego w zamian za to, co właściciel wierzchowca przeciętnie wydaje na jego utrzymanie mógłby spokojnie kupić sobie dobrej klasy samochód. Nic dziwnego, że wydatki na konia zajmują lwią część budżetu jego opiekuna. Jednak czy oznacza to, że zawsze muszą być one na pierwszym miejscu?
Wydatki na konia
Znam sporo osób, które odmawiają sobie wszystkiego, by tylko sprawić swojemu koniowi kolejną derkę z najnowszej kolekcji albo nową parę najmodniejszych w sezonie ochraniaczy. Sami za to chodzą w jednych butach od kilku sezonów, a ich kurtki wymagają operacji ratującej życie.
Podobnie rzecz ma się z dbaniem o zdrowie. Kiedy koń ma najlepszego masażystę i zestaw najdroższych suplementów, jego właściciel czeka pół roku z wizytą u specjalisty i chodzi chory do pracy. Takich przykładów można mnożyć i mnożyć. Czy jednak naprawdę jest się czym chwalić? I czy wszystkie, naprawdę wszystkie wydatki na końskie sprawy (nawet te najmniej potrzebne) muszą mieć priorytet przed podstawowymi potrzebami człowieka?
Moim zdaniem trzeba we wszystkim zachować umiar. Oczywiście, są sprawy i rzeczy, na których żaden właściciel konia nigdy nie powinien oszczędzać. W końcu decydując się na kupno konia, zobowiązał się też do zaspokojenia wszystkich jego najważniejszych potrzeb. Są to przede wszystkim weterynarz, dopasowany sprzęt i stajnia z dobrą opieką. O ile jednak te rzeczy są absolutnym priorytetem, o tyle są wydatki, które nie są aż tak pilne, spokojnie mogą poczekać. Zwłaszcza, gdy odbywają się one kosztem komfortu właściciela wierzchowca.