We wtorek, 30 stycznia, spłonął wóz hybrydowy, który miał odciążyć konie wożące turystów na trasie do Morskiego Oka. Pojazd był testowany od pół roku.
Spłonął wóz hybrydowy
Wóz hybrydowy jest znacznie cięższy niż tradycyjne bryczki, ale częściowo korzysta z napędu konnego, a częściowo z elektrycznego. To właśnie dzięki temu miał ułatwić pracę koniom, ciągnącym powozy z turystami na trasie pomiędzy Palenicą Białczańską a Włosienicą, czyli na popularnej trasie do Morskiego Oka. Niestety, na razie nic z tego.
Pojazd, który od pół roku był w fazie testów, spalił się 30 stycznia. Pożar wybuchł około godziny 13:00 w budynku dawnego przejścia granicznego na Łysej Polanie, gdzie wóz stał zaparkowany.
Przyczyną pojawienia się ognia było najprawdopodobniej zwarcie instalacji elektryczne, do którego doszło podczas ładowania baterii wozu hybrydowego.
Na miejsce wypadku przyjechali strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej Bukowina Tatrzańska i Straży Pożarnej w Zakopanem. Ugasili oni pożar, ale przy tym zniszczony został wóz, a w szczególności jego dach. Przyczyny zdarzenia ma ustalić policja.
W rozmowie z portalem Polsatnews komendant Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego, Edward Wlazło, powiedział, że póki co był to jedyny wóz wspomagany napędem elektrycznym, jakim dysponował park. Dodał także, że w tym momencie nie wiadomo, czy i kiedy TPN planuje zakup kolejnej hybrydy.
Tekst: Magdalena Pertkiewicz