Wyścigi – tutaj liczy się szybkość, zwinność i to, kto pierwszy dobiegnie do bramki. Jeżeli będzie to koń, to prawdopodobnie nie będzie trzeba jej otwierać, bo zwierzę przejdzie górą, lub po prostu ją unicestwi. Dlatego ten sposób wyprowadzania wymaga naprawdę dużej wydolności od prowadzącego. W końcu wyprzedzenie galopującego obok nas konia to nie byle jaki wysiłek i jego skutki możemy odczuwać jeszcze dłuuugo potem.
Przepychanki – jeśli nasz koń poważa nas mało lub w ogóle, to prowadzenie go na padok może być drogą przez mękę. Będzie zapewne próbował na nas włazić, taranować nas, deptać po stopach i popychać pyskiem. Słowem – robić wszystko, by wyprowadzić nas z równowagi. Jeśli nie wytłumaczymy sobie z wierzchowcem pewnych rzeczy zawczasu, to możemy mieć naprawdę spore problemy i jeszcze większe siniaki.
Spacerek – to najrzadszy, ale najmilszy sposób wyprowadzania konia. Oboje podskakujecie wśród kwiatów i tęczy, a ptaki śpiewają wam do wtóru. Niestety to najrzadszy obrazek w stajniach, w związku z czym lepiej się do niego nie przywiązywać.
Tekst: Judyta Ozimkowska