Ile razy podczas rozmowy z “nie-koniarzem” odniosłeś wrażenia, że twoje odpowiedzi nie są brane na poważnie? No właśnie… 😉 Niestety, warto mieć świadomość, że typowe jeździeckie odpowiedzi zazwyczaj nie satysfakcjonują tych osób, które z końmi nie miały w swoim życiu zbyt wiele do czynienia.
Czego nie zrozumieją “nie-koniarze”? Oto nasza subiektywna lista!
Typowe jeździeckie odpowiedzi
- Muszę jechać do stajni – klasyka sama w sobie! Przecież to oczywiste, że pańskie oko konia tuczy, więc jego właściciel musi być w stajni świątek, piątek i niedziela. To żadna nowość, więc dlaczego ta odpowiedź jest traktowana jak totalne nudy lub kolejna próba wymigania się od imprezy? Naprawdę – nie wiemy…
- Mam trening – a wiadomo, trening rzecz niemalże święta! Zwłaszcza, jeżeli musimy wcisnąć się z nim w napięty grafik naszego doświadczonego i rozchwytywanego trenera. Dla koniarzy jest to oczywiste, że trzeba być gdzieś na daną godzinę i nie ma innej opcji. Ale dla innych…? Przecież pobiegać lub pójść na siłownię można pójść o niemalże każdej porze dnia lub nocy.
- Mój koń ma kolkę – kolkę lub jakąkolwiek inną dolegliwość, która wymaga od jego właściciela albo natychmiastowej obecności w stajni i pomocy, albo chociaż “ojojania” bolącego miejsca i doglądania, czy koniś już wraca do siebie. Jednak jeżeli kiedykolwiek użyłeś tego zdania jako wymówki lub wytłumaczenia, to na pewno znasz już to dziwne spojrzenie, w którym rozbawienie miesza się z niedowierzaniem i współczuciem.
- Kupiłem paszę, nie mogę iść na zakupy – nowe ciuchy, wypad do kina, szaleństwo na wyprzedażach? Nie, nie i nie, w końcu opłata za pensjonat konia, pasza, kowal i masażysta już dokładnie zajęli się twoją pensją. Tylko nie staraj się tego tłumaczyć “nie-koniarzom” – przy końskim masażyście ich oczy będą już jak 5-złotówki… 😉
Tekst: Magdalena Pertkiewicz