Nie ma konia, a kupuje sprzęt – tego typu komentarze zdarza się słyszeć w stajni dość często. Równie często są one podszyte delikatną kpiną. No bo skoro nie ma się własnego wierzchowca, to po co komu kantary, ogłowia i ochraniacze? Często ich kupowanie w oczach innych jeźdźców nie usprawiedliwia nawet posiadania jakiegoś konia pod opieką. Tak jakby kupowanie własnego sprzętu było zarezerwowane tylko dla dumnych właścicieli własnych czterech kopyt. A może jednak warto kupować sprzęt nie mając konia?
Sama też miałam ten problem. Z jednej strony uwielbiałam kupować moim podopiecznym różne części końskiego ekwipunku. Z drugiej jednak miałam gdzieś z tyłu głowy, że może to bez sensu i w ten sposób wyrzucam pieniądze w błoto. Bo przecież konie, jak wszystkie zwierzęta, są mistrzami w niszczeniu powierzonych im sprzętów. Nie ma znaczenia marka, deklarowana przez producenta wytrzymałość materiału lub jakość wykonana. Dla zdeterminowanego wierzchowca nie ma rzeczy niemożliwych. W efekcie jeździec jest zmuszony jest do stałego uzupełniania wyposażenia końskiej paki. Jednak o ile spotyka się to ze zrozumieniem, gdy mamy własnego prywatnego rumaka, o tyle np. w przypadku koni szkółkowych raczej jesteśmy traktowani jak naiwniacy. Potrafi to skutecznie zniechęcić do kupowania własnego sprzętu i odbiera radość ze sprawiania tego typu prezentów koniowi.