W poprzedniej notce wyjaśniłam dlaczego dni wolne od pracy są tak ważne. Zasugerowałam ułożenie planu treningowego z uwzględnieniem tychże dni po to, by nasz wierzchowiec pozostał świeży i zmotywowany. Dziś chciałabym ten temat kontynuować i rozwinąć. Kiedy i dlaczego przydaje się dłuższe wolne dla konia?
Dłuższe wolne dla konia
Wcześniej wspomniałam o tym, że nawet konie sportowe z “najwyższej półki” nigdy nie są w szczytowej formie przez cały czas. Są one przygotowywane tak, by najlepsze wyniki osiągały na konkretnych zawodach (na przykład na Mistrzostwach Europy czy też Igrzyskach Olimpijskich). Reszta startów jest – można powiedzieć – częścią przygotowań do tego kulminacyjnego występu. Takie stopniowe zwiększanie wymagań jest częścią tzw. Bezpośredniego Przygotowania Startowego, czyli takiego rozłożenia obciążeń i odpoczynku, by zawodnik uzyskał najlepsze możliwe wyniki na tych konkretnych zawodach, którym podporządkował sezon. Częścią BPS jest między innymi wykorzystanie zjawiska superkompensacji, o którym już wspominałam poprzednio. Właściwe przygotowanie do zawodów sportowych bez mądrze wprowadzonych dni wolnych zdecydowanie utrudnia osiąganie dobrych wyników.
Na poparcie moich słów pragnę przytoczyć parę zdań, które przeczytałam w wywiadzie z Carlem Hesterem (kim on jest, chyba nie trzeba nikomu mówić 😉 ). Przede wszystkim jego konie korzystają codziennie z padoków. Ponadto 1 dzień w tygodniu mają całkowicie wolny, a 2 razy idą w teren na spacer lub pracę na górkach. 4 dni pozostają na pracę na czworoboku, jednak właściwy trening nie trwa dłużej niż 30 minut. Ciągłe powtarzanie problematycznych elementów nie ma sensu. Czasem lepiej jest odpuścić i poczekać, aż koń “przetrawi” informacje i wszystko sobie ułoży w głowie. Taki podejście utrzymuje konie w świetnym zdrowiu psychicznym i fizycznym. Pozwala też na wieloletnie użytkowanie koni na najwyższym poziomie sportowym. Carl Hester wspominał też, jak słynny Valegro odpoczywał po Mistrzostwach Europy w 2011 roku. Podobno spędził on wówczas 5 tygodni na pastwisku. Z kolei przez 3 następne tygodnie jedynie stępował w terenie. 8 tygodni luzu – to wydaje się bardzo dużo! Ale patrząc na to z innej perspektywy – kiedy nasz wierzchowiec złapie kontuzję, to czasem musi odpoczywać o wiele dłużej. Czy nie lepiej jest więc zapobiegać niż leczyć?
Moja mama, która też jeździ konno, daje swojej klaczy kilka tygodni zupełnego luzu raz lub dwa razy do roku – zazwyczaj wtedy, gdy jedzie na urlop. Zostawia mi wtedy konia pod opieką, ale jedyne, co ja robię, to sprawdzam kopyta i stan skóry oraz czyszczę. Czasem wezmę ją na spacer w ręku. Dzięki temu oraz racjonalnemu treningowi klacz cieszy się dobrym zdrowiem i brakiem kontuzji.
Jak wprowadzić czas wolny?
Tutaj dochodzimy do kwestii, jak należy wprowadzić dłuższe wolne dla konia. Z dnia na dzień, czy może stopniowo? Na łamach Gallopu pojawił się już w miarę szczegółowy artykuł dotyczący roztrenowania konia i stopniowego zmniejszania wysiłku, więc nie chcę się powtarzać. Plan ten jednak zakłada, że koń mimo wszystko cały pracuje na lonży. To jest dobre rozwiązanie, jeśli nie chcemy, by koń całkiem wypadł z treningu, a trochę odpoczął. Sugeruję jednak, żeby raz na jakiś czas dać wierzchowcowi zupełny luz i zapewnić mu tylko dużo ruchu na padoku. Raz na jakiś czas można wziąć go też na karuzelę lub spacer w ręku. Warto w tym czasie odpoczynku wprowadzić do diety konia suplementy, które pomogą w regeneracji aparatu ruchu, oraz skorzystać z usług końskiego fizjoterapeuty, by wspomógł on regenerację rumaka, stosując swoje zabiegi.
Tekst: Karolina Piechowska