Kupno konia jest momentem przełomowym w życiu każdego jeźdźca. Emocje z tym związane są zazwyczaj tak duże, że właściciele nie zawsze sobie z nimi radzą. A jeśli radzą, to w bardzo specyficzny sposób. Jakie są najczęstsze reakcje na kupno konia?
Najczęstsze reakcje na kupno konia
- Strach – po podpisaniu umowy pojawia się niezidentyfikowany ścisk żołądku, a w gardle rośnie wielka gula. No bo jak koń się potkanie, dostanie kolki albo zakuleje? Przecież to taka wielka odpowiedzialność. Właściciel myśli wtedy sobie najczęściej, po co mu to było i czy nie lepiej mu się żyło, kiedy od czasu do czasu obejrzał serial „Karino” w telewizji. Ale niestety – nie ma już odwrotu i trzeba się zmierzyć z sytuacją. Jak tylko dojdzie się do siebie.
- Szaleństwo – bieganie po stajni, bieganie po sklepach i bieganie po weterynarzach – razem z zakupieniem wierzchowca taka osoba wpada w prawdziwy szał i nie umie wysiedzieć na miejscu. Nagle zdaje sobie sprawę z tego, ile rzeczy ma jeszcze do załatwienia w związku z nowym nabytkiem, i nie jest w stanie tego ogarnąć swoim umysłem. W efekcie tego ciągle lata bez celu i nie ma czasu nawet zastanowić się nad celowością swoich działań. Czyste szaleństwo.
- Niedowierzanie – jak to ? To mój koń? Naprawdę? Nie żartujecie? Szok związany ze staniem się właścicielem rumaka jest tak duży, że czasami chwilę zajmuje, zanim fakt ten dotrze do mózgu. Tej reakcji towarzyszy także ciągłe kręcenie z niedowierzaniem głową i mamrotanie do siebie. Najczęściej idzie to w parze z ukrywaniem twarzy w dłoniach i bacznemu przypatrywaniu się tabliczce na boksie w miejscu, gdzie wpisany jest właściciel.
- Zaprzeczenie – za każdy razem, kiedy ktoś pyta go o jego konia, to zaprzecza że takowego w ogóle ma. Nie do końca wiadomo, z czego to wynika. Być może taka zszokowana osoba nie wie, że udawanie, że nie jest się właścicielem konia, nie zwalnia od odpowiedzialności za niego. Nie przeszkadza mu to jednak wypierać tego faktu i ignorować wszystkie końskie próby nawiązania kontaktu.
- Morze miłości – zwyczajna i najprostsza radość. Ten człowiek po prostu cieszy się, że w końcu będzie mieć swojego ukochanego konia na własność. Nie są straszne mu ani godziny spędzone na dojazdach, ani miliony monet wydane na końskie potrzeby. Żyje miłością do swego wierzchowca i chce o niej trąbić całemu światu. Codzienne wysyła mu całuski i zapewnia przytulaski. Regularnie dzwoni też do właściciela stajni, czy aby na pewno wszystko w porządku z “misiem”. Jest to słodycz w najczystszej postaci.
Tekst: Judyta Ozimkowska