Jak uniknąć jeździecko-obozowej katastrofy? Dwutygodniowa przerwa od szkoły, to doskonała okazja, by nacieszyć się wolnymi dniami spędzonymi w stajni. Korzystając z okazji warto podszkolić umiejętności na obozach jeździeckich. Jednak wybranie odpowiedniego miejsca nie jest wcale takie łatwe. Jeden nierozważny ruch i katastrofa gotowa.
10 sposobów na… to jak uniknąć jeździecko-obozowej katastrofy
1. Zasięgnij opinii o ośrodku – jeżeli o obozach w danej stajni krążą mrożące krew w żyłach legendy, a ich uczestnicy są stałymi bywalcami pogotowia ratunkowego to warto przemyśleć decyzję (chyba, że ktoś jest fanem ekstremalnych wyzwań). Autentyczny przestrach w oczach rozmówcy na dźwięk nazwy ośrodka też nie są dobrym znakiem. Dla pewności warto też zasięgnąć informacji u lokalnego ubezpieczyciela. Jeżeli odmawiają sprzedania polisy obejmującej pobyt w tej stajni, to warto rozejrzeć się za innym miejscem.
2. Zobacz konie – Z piętnastu wierzchowców właściciel pokazuje ci tylko dwa, z czego jeden ma ponad 30 lat i bardziej przypomina eksponat z muzeum? Zalecam wzmożoną czujność. Zwłaszcza w przypadku, kiedy na twoje pytanie o pozostałą część stada pada wymijająca odpowiedź w rodzaju „ tak naprawdę to same trzylatki w trakcie zajeżdżania, ale będą gotowe na za dwa tygodnie”. Jeżeli będą do czegoś gotowe, to w najlepszym wypadku do jak najszybszego pozbycia się natręta z pleców.
3. Zapytaj o jedzenie – jeżeli nie chcesz uniknąć tygodniowego rozstroju żołądka lub ciężkiego zatrucia zajrzyj też do kuchni. Przyczepione do kuchenki garnki i stos brudnych naczyń w zlewie nie wróży najlepiej. Podobnie jak jedzenie, które w akcie desperacji postanowiło samodzielnie opuścić lodówkę. Widząc twoje wątpliwości właściciel chwali się, że mimo bliskości stajni nie mają problemu z myszami? Nie ciesz się. To po prostu znaczy, że nawet gryzonie omijają ten przybytek z daleka.
4. Wykup próbną jazdę – to dobry sposób, by poznać konie i warunki do jazdy. Jeżeli w czasie siodłania z ujeżdżalni słyszysz krzyki i błagania o pomoc – uciekaj, lepiej nie będzie. Podobnie rzecz ma się z zachowaniem koni. Szczurzący się na wszystko i wszystkich jegomość nie jest wymarzonym partnerem do jazdy. Tak samo jak kobyła, która na próbę włożenia wędzidła zadziera łeb i trzyma go tak długo, aż stracisz czucie w uniesionych rękach.
5. Poznaj instruktorów – jeżeli mogą oni dopiero pomarzyć o dowodzie osobistym, to lepiej zaprowadź ich do drewnianych koni na placu zabaw. Niepełnoletni prowadzący jazdy to koszmar. Podobnie rzecz ma się ze wszystkimi, którzy traktują uczniów z góry i nie przykładają się do lekcji. Jeżeli w czasie jazdy prowadzący ciągle rozmawia przez telefon proponuję zadzwonić do niego z siodła i podziękować za tę wątpliwą przyjemność.
6. Przejdź się po ośrodku – tony śmieci, nieład i ogólny chaos to sygnały alarmowe. Jeżeli podczas zwiedzania trzy razy zgubiłeś się w stertach rupieci to znak, że lepiej wziąć azymut na dom. W innym wypadku ryzykujesz, że nie będziesz w stanie wyprowadzić konia z boksu, bo się przykleisz do kraty. Maszyny rolnicze, fabryka opon i widły na środku ujeżdżalni też nie wróżą najlepiej. Z drugiej strony są dobrą motywacją do jak najszybszego dogadania się z rumakiem.
7. Sprawdź warunki do jazdy – często się zdarza, że zachwalana w ogłoszeniu ujeżdżalnia z kompletem przeszkód jest w rzeczywistości klepiskiem z paroma pomalowanymi kijami. Zdarza się też, że pełnowymiarowa hala okazuje się być garażem dzierżawionym od znajomego mechanika. Jeżeli stajnia nie ma krytej ujeżdżalni, to warto odwiedzić przybytek po deszczu. Jeżeli po pierwszym kroku zapadacie się w błocie po pas to bądźcie pewni, że to samo spotka was na obozie. I nikt cię nie będzie szukał.
8. Porozmawiaj z właścicielem – wypytaj o wszystko: o liczbę jazd, wyżywienie, rozkład dnia, planowane atrakcje i liczbę wypadków na metr kwadratowy. Profesjonalny właściciel odpowie na nie wszystkie, ten mniej profesjonalny uda, że właśnie ma napad niedosłuchu i na pewno oddzwoni do was. Albo wyśle mail. A najlepiej, to tradycyjny list pocztylionem. W okolicach 2030 roku być może doczekasz się jakiś wieści, chociaż prędzej będą pochodzić z mediów i dotyczyć wzmożonych działań sanepidu na terenie ośrodka.
9. Wystąp incognito – załóż budzący postrach strój i udaj się z wizytą. Możesz wcielić się w hrabiego lub jakąś inną wpływową postać. Ten manewr polecamy zwłaszcza w sytuacji, kiedy właściciel zna twoją twarz (głównie dzięki twoim wcześniejszym akcjom zwiadowczym). Przebranie pozwoli na pełną swobodę i zachowanie resztek godności. Przyda się także, kiedy w odpowiedzi na zbyt dociekliwe pytania zostaniesz poszczuty psami.
10. Wyślij szpiega – jeżeli nadal obawiasz się, że możesz paść ofiarą oszustwa – wyślij zaufaną osobę. Sprawdzi za ciebie wszystkie niepokojące obszary i w razie potrzeby będzie gotowy na najwyższe poświęcenie. Dobrze by jednak było, gdyby nie był to najlepszy przyjaciel. W razie niepowodzenia misji w najgorszym wypadku nigdy się nie zobaczycie. W najlepszym – on nie będzie chciał więcej oglądać ciebie.
Tekst: Judyta Ozimkowska