Pod koniec listopada w księgarniach pojawi się książka o Marku Treli: “Marek Trela. Moje konie, moje życie” autorstwa Ewy Bagłaj. Czy to próba skorzystania z wciąż gorącego tematu, czy raczej projekt, który powstawał w głowie autorki od dawna? Dowiedzcie się od niej samej!
Pomysł na książkę
“Pomysł na książkę przyszedł mi do głowy po którymś z sukcesów klaczy Pianissimy” – opowiada nam Ewa Bagłaj. Pomysł nie doczekał się wtedy realizacji. “Potem jeszcze raz o tym pomyślałam, gdy pan Marek Trela jako pierwszy Polak został wybrany na wiceprzewodniczącego Światowej Organizacji Konia Arabskiego WAHO w styczniu tego roku. Za każdym razem od realizacji powstrzymywała mnie myśl, że może powinien taką książkę napisać ktoś tkwiący o wiele mocniej w temacie koni arabskich niż ja. Trochę onieśmielała mnie też świadomość, że to ogromny i ważny temat. Że jest to hodowca, który – jestem tego pewna – przejdzie do historii jako jedna z tych legendarnych postaci, które tworzyły naszą hodowlę arabów i angloarabów.
Dopiero usunięcie z pracy trojga specjalistów, w tym Marka Treli, a potem zapowiedź wykładu otwartego, jaki mieli oni wygłosić z inicjatywy pani Magdaleny Pieszki na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, a ja z racji obowiązków i odległości niestety nie mogłam być na tym wykładzie, żeby posłuchać o historii i sukcesach polskich koni arabskich na arenie światowej – to stało się katalizatorem, który wyzwolił potrzebną determinację. Uzyskałam zgodę pana Treli i natychmiast zabrałam się do pracy.”
Książka o Marku Treli
Gallop: Proszę powiedzieć kilka słów o książce. Czy to biografia, czy opowieść, a może powieść?
Ewa Bagłaj: Jest to biografia, której blisko do formy wywiadu-rzeki. Opowieść jest przetykana licznymi wypowiedziami bohatera książki, ponieważ chciałam zawrzeć jak najwięcej autentycznych słów pana Treli. Ale znalazł się tam również związany z końmi arabskimi, wzruszający fragment niepublikowanego dotąd pamiętnika Bohdana Stefanowskiego, polskiego termodynamika, późniejszego pierwszego rektora Politechniki Łódzkiej, a prywatnie dziadka żony Marka Treli. Nie chcę opowiadać treści pamiętnika, najlepiej poznać tę relację w całości. Pozostaje w pamięci na długo.
G: Książka o Marku Treli jest nietypowa dla Pani dorobku. Jak się Pani czuła w tej formie literackiej?
EB: Miałam ogromną tremę przystępując do pracy, bo poza wszystkim, pierwszy raz pisałam książkę właśnie w takiej formie – nie tylko o kimś, ale też we współpracy z tą osobą. Z każdą stroną temat coraz bardziej mnie wciągał i potem już tylko żałowałam, że nie mogę napisać trzech tomów… Było tyle rzeczy do przekazania, a z każdą rozmową odkrywałam nowe rozdziały. Jednak objętość książki ma swoje ograniczenia. W pewnym momencie trzeba było zmusić się do zakończenia rozmów, zaprzestać czytania materiałów źródłowych, i wybrać z zebranego materiału to, co najważniejsze.
Oddać sprawiedliwość
G: Czemu uważa Pani, że książka o Marku Treli jest ważna?
EB: Najważniejsze było dla mnie danie świadectwa o pracy hodowlanej Marka Treli, a także przybliżenie czytelnikowi, również od strony prywatnej, człowieka, który stoi za sukcesami janowskiej stadniny ostatnich dekad. Pan Trela na każdym kroku podkreślał pracę zespołową, jednak to on był szefem, który podejmował ostateczne decyzje hodowlane i ekonomiczne, on też ponosił ich konsekwencje. Wyhodował m.in. niepokonaną na pokazach Pianissimę, o której na nowej stronie internetowej stadniny nie mogłam znaleźć ani słowa! Podobnie jak o jej hodowcy. Natomiast oficjalna historia janowskiej stadniny w nowej ulotce dla turystów kończy się na sprzedaży ogiera El Paso za milion dolarów… ponad ćwierć wieku temu. To była jedna z najbardziej bulwersujących rzeczy, które motywowały mnie do napisania tej książki. Uważałam to za swój pisarski obowiązek oddać sprawiedliwość komuś, kto został tak niesprawiedliwie potraktowany.
Nie mogłam napisać o wszystkich zwolnionych osobach, wymazywanych z historii, choć są również obecne w tej książce. Napisałam przede wszystkim o tym, co jest cząstką mojej małej ojczyzny. Krzywda stała się całemu regionowi, nie tylko zwolnionemu hodowcy i stadninie. Do tej pory jako mieszkańcy południowego Podlasia mogliśmy być dumni z Janowa Podlaskiego, kiedy dla koni urodzonych nad Bugiem grano hymn Polski na kilku kontynentach. A teraz? Częściej słyszymy skecze kabaretowe o „truciu koni” oraz doniesienia sądowe. Ostatnio po tegorocznej aukcji ruszyła sprawa możliwego oszustwa licytacyjnego. To nie jest dobra promocja regionu, a tą książką chciałam też odrobinę tę sytuację zmienić. Przypomnieć, że tutaj dzięki Markowi Treli, który sprowadził katarskiego ogiera Gazal Al Shaqab i połączył go z klaczą Pianosą, urodziła się legendarna już Pianissima. Janowska klacz, która stała się nowym wzorcem konia czystej krwi arabskiej na świecie.
Autorka i czytelnicy
G: Do kogo jest adresowana? Czy to książka dla koniarzy, czy też każdy znajdzie w niej coś dla siebie?
EB: Książka o Marku Treli jest nie tylko dla koniarzy, pisałam ją z myślą o czytelnikach również spoza środowiska. Opowiada o życiu, pasji, zmaganiach z trudnościami. Między innymi z tym, co działo się od chwili nagłego zwolnienia 19 lutego, po blisko czterdziestu latach pracy, aż do tegorocznej aukcji Pride of Poland i wrześniowego Krakowskiego Festynu Koni Arabskich. Dla mnie jest to opowieść o człowieku, hodowcy, Polaku, którego sukcesy zawodowe oraz postawa życiowa w każdych okolicznościach inspirują i przywracają wiarę w ludzi.
G: Czy planuje Pani dalsze zainteresowanie się tematem hodowli koni arabskich?
EB: Zainteresowanie towarzyszy mi od dawna, natomiast czy przełoży się na jeszcze jedną publikację, nie wiem. Chciałabym jednak przeczytać kolejne książki związane z tym tematem, może ktoś inny też napisze? Jest jeszcze tak wiele do opowiedzenia.
Ewa Bagłaj – polska pisarka, autorka przede wszystkim powieści dla młodzieży (“Broszka”, “Dublerka”, “Prymuska”) oraz biografii “Słoneczna dziewczyna. Opowieść o Klementynie Sołonowicz-Olbrychskiej”.
Rozmawiała: ADM