Teraz mamy czas szczególny, bo to pora podsumowań oraz planów na kolejne dwanaście miesięcy. Jednak, jak wszyscy wiemy, snucie planów na przyszłość jest dość proste. Trudniej jest z ich realizacją i trzymaniem się wcześniej powziętych postanowień. A zatem – jak wyznaczać jeździeckie postanowienia noworoczne i trzymać się swoich planów? Oto moje podpowiedzi!
Jak wyznaczać jeździeckie postanowienia noworoczne?
Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jeździeckie postanowienia są u mnie jednymi z trudniejszych do realizacji. Nie jeżdżę zawodowo, więc zdarza się, że sprawy z pracy lub osobiste odsuwają stajnię na dalszy plan. Nie muszę zapewne mówić, jaki ma to wpływ na poziom mojego jeździectwa. W skrócie – spory i niekoniecznie dobry. To jednak pokazało mi, że by plany były wykonane, to w pierwszej kolejności muszą być realne.
Owszem, miło jest marzyć o starcie w przyszłym roku na igrzyskach, jednak jeśli póki co ograniczasz się do ładnego wyjechania zakrętu, to szanse na sukces są raczej znikome. Dlatego zamiast startu na olimpiadzie, lepiej będzie wybrać konkretne zawody na poziomie o oczko wyżej niż nasz aktualny. Dzięki temu ma się do czego dążyć, bo sami zaczynamy w to wierzyć.
Po sobie wiem też, że dobrze jest, żeby jakoś te swoje plany precyzować. „Nauczę się skakać” nie będzie tak skuteczne jak „nauczę się skakać metrowe stacjonaty z galopu”. Raz, że w sumie nie będziemy sami wiedzieć, czy osiągnęliśmy cel, a dwa, że prędzej czy później taki rozmyty cel przestanie być dla nas atrakcyjny. Głownie dlatego, że nie będzie do końca określony. Bardziej będzie wtedy przypominał zaklinanie rzeczywistości, niż faktyczne postanowienie powzięcia pracy nad sobą.
Sama byłam (i czasami nadal jestem) w tym mistrzynią. Lubię czasami rzucić sobie coś w stylu „w tym roku będę częściej w stajni”, a potem frustruję się, że mi to nie wychodzi. Dlatego staram się z tym walczyć i określać liczbę dni w tygodniu, kiedy jeżdżę do Karsona, albo przynajmniej ogólną liczbę dni w miesiącu. Podobnie sprawa wygląda z jakimikolwiek jeździeckimi postanowieniami.
Nie warto też zaprzątać sobie głowy zbyt duża liczbą planów. Jeden realny cel, który da Wam satysfakcję jest lepszy niż milion nawet najbardziej ambitnych. No bo co wam w sumie po liście postanowień, których nigdy nie zrealizujecie? Zapewniam, że wygląda ona dobrze jedynie w momencie spisywania. Pod koniec roku przedstawia sobą raczej dość żałosny obraz.
Ale w sumie najważniejsze w tym wszystkim jest, by mieć cele, które są naprawdę wasze. Nie wytyczane sobie, by zaimponować znajomym lub utrzeć komuś nosa. W końcu to wasz czas i energia, które na to przeznaczacie – przyznacie, że trochę bez sensu jest marnowanie jej na przypodobanie się innym? Nie ma też co się załamywać, jeśli wam się coś nie uda. Każdemu czasem powinie się noga. Zwłaszcza, jeżeli was cel jest naprawdę ambitny i wymaga sporo czasu. W końcu macie przed sobą cały kolejny rok. Dlatego działajcie i planujcie – a ja będę trzymać kciuki, by wszystko wam się udało!
Tekst: Judyta Ozimkowska