W ciągu ostatnich paru miesięcy kilkoro moich podopiecznych wzięło w dzierżawę konie, aby na nich doskonalić swoje umiejętności. Jednak dzierżawa konia to wcale nie jest taka łatwa sprawa. Jakie są blaski i cienie takiego rozwiązania?
Dzierżawa konia
Jeszcze 10-15 lat temu nie było takiego wyboru koni do dzierżawy jak jest teraz. Od tamtego czasu jeździectwo bardzo się rozrosło, powstało sporo nowych stajni i wiele osób zdecydowało się na posiadanie własnego konia. Jednak życie układa się różnie i może się nagle okazać, że nie ma się czasu, pieniędzy lub chęci, by zapewnić właściwą opiekę swojemu wierzchowcowi. Niektórzy postanawiają wtedy konia sprzedać, a inni wybierają oddanie go w dzierżawę, by mimo wszystko mieć kontrolę nad tym, co dzieje się z ich zwierzęciem.
Niezależnie od tego, w jaki sposób chcemy użytkować cudze zwierzę, powinniśmy zawrzeć pisemną umowę, która będzie zawierała wszystkie ustalenia z właścicielem konia. W umowie obie strony powinny ustalić przede wszystkim:
- czy jest to pełna dzierżawa czy współdzierżawa
- wysokość miesięcznej opłaty za konia (zazwyczaj jest to ½ ceny pensjonatu)
- jeśli jest to współdzierżawa – ile razy w tygodniu koniem zajmuje się właściciel, a ile dzierżawca
- kto pokrywa koszty lekarza weterynarii (szczepienia, odrobaczenia, tarnikowanie zębów) i kowala
- w jaki sposób koń ma być użytkowany
- z jakimi trenerami może współpracować dzierżawca
- czy istnieje możliwość wyjazdów na treningi, kliniki jeździeckie lub zawody
- jak rozłożone będą koszty leczenia konia np. w przypadku kontuzji lub kolki
- czy ktoś jeszcze poza właścicielem i dzierżawcą może użytkować konia
Wszystko to powinno zostać spisane czarno na białym, by w przyszłości zminimalizować ryzyko konfliktów i niejasności. Umowa ustna również jest wiążąca, jednak wiadomo, że w razie sytuacji konfliktowej mamy wtedy sytuację “słowo przeciwko słowu” i każda ze stron uważa, że to ona ma rację.
Trzeba się rozumieć
Ostatnio jednej z moich podopiecznych zdarzyło się, że koń, którego miała w dzierżawie, był użytkowany przez osoby trzecie, na zasadzie jazd rekreacyjnych. Z jednej strony właściciel może ze swoim koniem robić, co chce, ale z drugiej umowa (ustna) była taka, że na koniu jeżdżą tylko dwie osoby, a dokładnie współdzierżawcy. Sytuacja na szczęście szybko została wyjaśniona, jednak istniało ryzyko zakończenia współpracy.
Tu pojawia się druga kwestia – właściciel i dzierżawca powinni się dobrze rozumieć i dogadywać. Kiedyś moja koleżanka wzięła w dzierżawę konia. Koń jak koń – przeciętnie wyszkolony, miał swoje wady i zalety. Koleżance jeździło się nie najgorzej, jednak po pewnym czasie zrezygnowała, ponieważ właścicielka konia po każdej jeździe koleżanki wysyłała jej długie wiadomości na temat tego, jak ta jeździła (nie widziała jazd, ale jej koń albo szklana kula jej o tym opowiadali 😉 ). Ta sytuacja była bardzo męcząca – powstało uczucie ciągłego bycia kontrolowanym i krytykowanym.
To prowadzi nas do kolejnej kwestii, czyli zaufania. Właściciel i dzierżawca powinni mieć do siebie zaufanie i nie ukrywać przed sobą niczego. Rozumiem właścicieli, którzy chcą dla swoich zwierząt jak najlepszych warunków i traktowania, jednak bez kredytu zaufania współpraca będzie niemożliwa. Rozmawiajmy więc ze sobą otwarcie i pamiętajmy, że każdemu powinno zależeć przede wszystkim na dobru konia.
Tekst: Karolina Piechowska