Wciąż jeszcze pozostajemy przy temacie, którym jest jakość chodów i przejść w jeździe konnej. Dziś skupię się na jeźdźcu i na rozwiązaniu problemów wymienionych przez Czytelników.
Jazda na wypięciu
Zakładamy, że mamy już konia, który pracuje prawidłowo na lonży (oczywiście jeżeli dopiero zacząłeś taką pracę, to efekty przyjdą po tygodniach i miesiącach, a nie od razu. Bądź cierpliwy). Zaczynamy więc przenosić tą samą pracę podczas treningu pod siodłem. Jak wspominałam poprzednio, warto skorzystać z wypięcia, by się wspomóc. Wypięcie jest o wiele bardziej korzystne niż na przykład stosowanie czarnej wodzy, przede wszystkim dlatego, że jest niezależne od ręki i zawsze działa w ten sam sposób. By jeździć z wodzami pomocniczymi zależnymi od ręki trzeba mieć duże doświadczenie, stosować je świadomie (wiedzieć, kiedy zadziałać, a kiedy odpuścić) oraz mieć świetną równowagę. Każda utrata balansu odbije się bowiem na koniu o wiele mocniej niż podczas jazdy na “zwykłej” wodzy.
Niektórym wydaje się, że jazda z wypięciem to wstyd, bo oznacza, że nie potrafimy sobie poradzić z koniem tylko dzięki naszym umiejętnościom. Proponuję przyjrzeć się ludziom, którzy dużo pracują z końmi młodymi, trudnymi lub zepsutymi. Wiedzą oni, że czasem nie warto wyważać otwartych drzwi. Jeżeli coś ma nam i naszym koniom ułatwić życie, to stosujmy to! Szczególnie, że tak naprawdę wypięcie ma być etapem przejściowym.
Dobrze, zakładamy teraz, że pod siodłem na wypięciu też już jest w porządku. Chcemy wiec zdjąć wypięcie i zacząć jeździć bez niego. Koń jednak znów próbuję wrócić do starych nawyków. Po prawidłowej pracy na wypięciu, korygowanie tego typu zachowań działaniem ręki i dosiadu jest już o wiele łatwiejsze.
Najważniejszą kwestią jest to, w jaki sposób działa ręka. Jej działanie – adekwatne do sytuacji – powinno rozwiązać większość problemów, które występują w trakcie przejść (mam na myśli oczywiście “sytuację idealną”, w której nie ma większych błędów dosiadu czy kłopotów z równowagą jeźdźca). Najtrudniejszą i zarazem najważniejszą rzeczą jest zadziałanie ręką w odpowiednim momencie. I nie chodzi tylko o przytrzymanie, ale również odpuszczenie wodzy. Ręka powinna “blokować” niepożądany ruch głową i rozluźnić się natychmiast w momencie, gdy koń ustąpi. Ręka działa więc na zasadzie wypięcia. Więcej o tym możecie przeczytać we wpisie związanym z nagradzaniem koni.
Jakość chodów i przejść w jeździe konnej
Przyjrzyjmy się zatem konkretnym problemom, które wymienialiście po moich poprzednich notkach:
- Zadzieranie głowy podczas przejścia w górę – zazwyczaj jest to związane z tym, że koń “pomaga” sobie w dźwignięciu ciała do kłusa lub galopu. Ten ruch powoduje jednak, że przejście zaczyna się od głowy i przednich nóg, a nie od “silnika” konia, czyli zadu. Błędem, który popełnia jeździec jest zazwyczaj zbytnie luzowanie kontaktu, co powoduje ucieczkę konia nad wędzidło. Ręka powinna być domknięta i ustąpić delikatnie w momencie ruszenia, dając koniowi trochę więcej “miejsca”. Inne sposoby korekty tego błędu to na przykład zakłusowanie na zgiętej szyi – pomaga rozciągnąć jedną stronę ciała, w tym mięśnie grzbietu. Rozciągnięty grzbiet nie zapadnie się w momencie przejścia. Inną dobrą metodą może być też zrobienie przed przejściem kilku kroków ustępowania od łydki – to pomoże zaangażować zad i grzbiet i zapobiegnie usztywnieniu w zakłusowaniu lub zagalopowaniu.
- Zadzieranie głowy podczas przejść w dół – w tym przypadku przyczyn również może być kilka. Jedną z nich jest jeździec, który zbyt ciężko siada w siodło lub robi przejście, używając do tego tylko wodzy. Przede wszystkim jeździec powinien w przejściu w dół “zatrzymać” swój ruch, ale nie przysiadać konia! W przejściu można siedzieć nawet lżej – po to, by odciążyć grzbiet konia i dać mu możliwość zaokrąglenia się. Ponadto jeździec powinien dawać więcej sygnałów dosiadem, a nie wodzą. Takie sygnały do przejścia w dół (poza wymienionym “zatrzymaniem” swojego ruchu) to między innymi: mocniejsze ściśnięcie kolan, zaciśnięcie pośladków, napięcie mięśni brzucha, głęboki wdech i wydech przeponą, wybicie konia z rytmu danego chodu. Wodza jest pomocnicza i kontroluje, by koń został “w jednym kawałku”. Takie samo zadanie ma łydka, która również podczas przejścia w dół powinna przypominać koniowi, że ma w dalszym ciągu używać zadu. Przyczyną usztywnienia w przejściu w dół może być też to, że jeździec chce to zrobić natychmiast. Spróbuj dać koniowi trochę więcej czasu, poczekaj na niego, skupiając się na dobrej jakości, a nie na tym, żeby ćwiczenie było wykonane od razu.
- Zadzieranie głowy i uciekanie przy nabieraniu wodzy – tutaj też zasada jest taka, że ręka nie powinna oddawać, kiedy koń ucieka z kontaktu. Jeździec powinien ustępować dopiero w momencie, kiedy ustąpi koń. By to skorygować warto jest wpleść do treningu częste nabieranie i oddawanie wodzy co kilka kroków. Oddanie wodzy powinno nastąpić w momencie rozluźniania konia. Nabierając wodze, warto zrobić zgięcie lub powoli nabierać raz jedną, raz drugą wodzę. Można również w trakcie skracania wodzy wykonać ustępowanie od łydki. To ćwiczenie przyniesie wiele korzyści i spowoduje, że koń nie będzie kojarzył nabrania wodzy tylko z tym, że “będzie zaraz biegać”.
- Wpadanie do środka przy zagalopowaniu – wiąże się z utratą równowagi. Jeździec nie powinien przechylać się do środka ani używać za mocno zewnętrznej łydki. Bardzo częstym błędem jest również ciągnięcie za wewnętrzną wodzę w momencie zagalopowania. To zewnętrzna wodza powinna być mocniej przytrzymana. Wewnętrzna ręka natomiast, powinna wysunąć się bardziej w przód, by nie blokować konia. Dla jeźdźca pomocne będzie również wyobrażenie, że chce zrobić zagalopowanie na wprost. Ten problem pomaga skorygować również praca z koniem na lonży.
Mam nadzieję, że dałam Wam przydatne wskazówki, które pomogą Wam poprawić jakość chodów i przejść w jeździe konnej. Życzę owocnej współpracy z Waszymi wierzchowcami oraz szybkich postępów. 🙂