Urodziny w stajni to świetny pomysł, ale i ogromne wyzwanie. Jednak przy odrobinie dobrej woli można je zorganizować w taki sposób, że zarówno solenizanci jak i goście bez większych strat dotrwają do kolejnej rocznicy.
Wszechstronny Kolaż Końskiej Wiedzy #7 – urodziny w stajni
Gra warta świeczki
Wieczorne przyjęcie przy świecach? Czemu nie. Jednak by nie gościć na spotkaniu okolicznych jednostek straży pożarnej taka oprawa musi być odpowiednio zabezpieczona. By zminimalizować możliwe straty na stajennych i około stajennych stołach zamiast zwykłych świec warto postawić podgrzewacze (lub jak mawiają Anglosasi tealighty) włożone do wysokich słoików. Tak zabezpieczone ozdobią stajenne otoczenie nie przyprawiając właścicieli o atak serca przy mocniejszym podmuchach wiatru. Oczywiście po skończonej zabawie koniecznie należy pamiętać o ich zgaszeniu.
Stoliczku, nakryj się!
Tak wielu gości, tak mało miejsca – ten problem przydarza się najlepszym. Jeżeli już wydobyliśmy wszystkie nadające się do siedzenia przedmioty z odmętów stajennej graciarni, a wciąż nie ma gdzie siedzieć, warto sięgnąć po naturalną alternatywę. Kostki słomy doskonale sprawdza się w roli wygodnych i lekkich krzeseł. Kilka snopków położonych na sobie i przykrytych obrusem może też pełnić rolę stołu. Jeżeli temperatury wymagają noszenie krótkich spodni warto na tak powstałe siedziska położyć czaprak lub starą derkę. Inaczej nasze podrapane nogi mogą wyglądać jak po bliskim spotkaniu z pumą. Bardzo głodną pumą.
Kto, z kim i gdzie?
Stare zakurzone kotyliony z podwórkowych zawodów, o których nikt już nie pamięta? Można dać im drugie życie robiąc z nich winietki dla gości. Wystarczy nakleić na nie papierowe kółko z imieniem zaproszonej osoby i położyć przy przeznaczonym dla niej miejscu. Pozwoli to także uniknąć krepującej ciszy w przypadku, kiedy niechcący usiądą koło siebie dwie nieprzepadające za sobą amazonki. W końcu wszyscy pamiętacie zeszłoroczne przyjęcie, w czasie którego trzeba było je rozdzielać przy pomocy stajennych i całego zastępu pensjonariuszy.
Tekst: Judyta Ozimkowska