Znacie ten moment, kiedy siedzicie na koniu w czasie jazdy i macie ochotę się rozpłakać i natychmiast zasiąść? Ja tak. Dlatego dzisiaj kilka słów o tym, jak radzić sobie z niepowodzeniami na jeździe.
To uczucie…
Uczucie, że nie nadajecie się do jazdy i nigdy niczego w niej nie osiągnięcie i że może jednak kupowanie konia było trochę bez sensu. Takie myślenie tylko nasila się, kiedy jesteście coraz rzadziej w stajni, a wasz podopieczny rozwija się pod innym jeźdźcem. To naprawdę nie jest przyjemne, kiedy czujecie, że to wy mu przeszkadzacie i nie potraficie dać jasnych i klarownych sygnałów. No bo przecież mogłoby być lepiej, szybciej i efektowniej. A nie jest.
Myślałam tak przez długi czas. Każda jazda to było mierzenie się z jakimś nieistniejącym rywalem, który tylko czeka na moje potknięcie i sam jest o wiele dalej w swoich dokonaniach. A przecież nie wybierałam się na igrzyska, a nawet na zawody towarzyskie. Myślę, że mój Karson też nie był zbytnio zainteresowany konkurowaniem z kimkolwiek.
Jak radzić sobie z niepowodzeniami na jeździe
Jeźdźcy często dają się zapędzić w myślenie, że ich koń się przy nich marnuje lub nie wykorzystują oni w pełni jego potencjału. Ale zdradzę wam sekret – koniowi to jest naprawdę wybitnie wszystko jedno. Jedyne na czym mu zależy, to dobra opieka, jedzenie i stado. O ile wasza jazda nie woła o pomstę do nieba, a jest jedynie ciągiem mniejszych lub większych niedociągnięć, to wszystko jest w porządku. Jeżeli kolejna jazda nie idzie po waszej myśli, to po prosta zsiądźcie, weźcie kilka głębokich wdechów i wrzućcie na luz.
Nie mówię, by zrezygnować z rozwoju, ale z pielęgnowanej w sobie frustracji jeszcze nic dobrego nie wynikło. Dobrze jest w takich sytuacjach porozmawiać z trenerem i wprost powiedzieć mu o swoich odczuciach. Często jeźdźcy boją się mówić o swoich wątpliwościach, co rzutuje na cały trening. Tymczasem granie w otwarte karty potrafi uzdrowić niejedną jeździecką duszę i pomóc wyjść z nawet największego dołka. Warto porozmawiać także ze znajomymi. Jestem pewna, że z ich ust usłyszycie tysiąc historii o tym, jak mieli ochotę rzucić konie i zająć się mniej absorbującym zajęciem. Świadomość, że nie tylko wy miewacie gorszy czas, naprawdę pomaga.
Ciesz się jazdą konną!
Ale poza wszystkim należy zwyczajnie odpuścić i cieszyć się jazdą konną. Źle wyjechana wolta to nie koniec świata, a kilka gorszych jazd nie oznacza, że kolejne będą takie same. Oczywiście, jeżeli jesteście zawodowym jeźdźcem, sytuacja jest nieco inna, bo wtedy od wyników sportowych zależy wasza kariera.
Mówię jednak o zwykłych rekreantach – takich jak ja i mój koń. Uświadomcie sobie, że naprawdę nic was nie goni i macie masę czasu na doszkalanie się i poprawianie błędów. To nic, że pół roku ćwiczycie jeden element – widać tyle w waszym wypadku musi to trwać. Życie jest wystarczająco stresujące, nie warto tracić zdrowia przejmując się niedociągnięciami w tym, co miało sprawiać wam radość.
Jeżeli czujecie, że zaraz wybuchniecie, to idźcie wykąpać konia i dajcie mu jabłko. Przy okazji przypomnicie sobie, dlaczego w ogóle to wszystko robicie i jak fajnie było kiedyś wsiąść w siodło i spędzić po prostu miłe popołudnie. Mam nadzieję, że dzięki temu uda wam się odnaleźć radość z jazdy. Mnie się udało., czego i wam życzę.
Tekst: Judyta Ozimkowska